Trwa ogólnopolski strajk w oświacie. Strajkują także polkowickie szkoły. Akcja przebiega bez Polkowic Łukasz Puźniecki sytuację w polkowickich szkołach nadzoruje osobiście. Od rana wizytował wszystkie szkoły, biorące udział w strajku. Strajkują cztery szkoły podstawowe, Zespół Szkół im. Narodów Zjednoczonej Europy oraz Przedszkole Miejskie nr 6. Większość nauczycieli w szkołach dzisiaj strajkuje i niewielu zdeklarowało się przystąpić do pracy (Jedynie 44 nauczycieli). – Do strajku przystąpiło z naszej szkoły 90 nauczycieli. To ponad 80% kadry czynnej. Kilkoro nauczycieli jest również na zwolnieniu. Jeśli chodzi o uczniów, w obu budynkach zgłosiło się łącznie 9 dzieci. Szkoła jest przygotowana na zapewnienie opieki, a sytuacja jest opanowana. Działają obydwie świetlice, a rodzice mogą w każdej chwili przyprowadzić swoje pociechy –informuje Jolanta Wrzos, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 im. Arkadego Fiedlera w Polkowicach. Sytuację w placówkach oświatowych koordynuje również burmistrz Łukasz Puźniecki. –Od rana z Panią Alicją Kamecką, dyrektor Wydziału Oświaty i Kultury, odwiedzaliśmy polkowickie szkoły i przedszkole, których nauczyciele biorą udział w strajku. Sytuację oceniliśmy jako stabilną. Uczniowie którzy są w tych placówkach mają właściwą opiekę. Z kolei w jednostkach gminnych było ich zaledwie kilku. Cały czas na bieżąco monitorujemy sytuację, aby zapewnić maksimum bezpieczeństwa i opieki nad uczniami i pomóc rodzicom w tym trudnym okresie– mówi. O losach zbliżającego się egzaminu gimnazjalistów i ósmoklasistów zdecydują jednak najbliższe dni. –Dyrektorzy na dziś twierdzą, że egzaminy powinny się odbyć, ponieważ są powoływane komisje egzaminacyjne. Z egzaminami z języka polskiego i matematyki nie powinno być problemów. Więcej problemów pojawia się przy organizowaniu egzaminów z języków obcych, które muszą odbywać się w mniejszych salach. Dyrekcje szkół pracują i badają ile potrzeba nauczycieli, posiłkują się nauczycielami z innych placówek, gdzie te egzaminy się nie odbywają i powołują ich do komisji. Miejmy nadzieję, że egzaminy zostaną przeprowadzone – mówi Alicja Kamecka, dyrektor Wydziału Oświaty w Urzędzie Gminy w Polkowicach. Egzamin gimnazjalny powinien się odbyć 10-12 kwietnia. Egzamin ósmoklasisty natomiast 15 kwietnia.Maski antysmogowe można dostarczać / wysyłać do naszej szkoły do dnia 31 marca 2020 r. Komisja dokona oceny prac i powiadomi szkoły biorące udział w konkursie o wynikach. W pozostałym zakresie Konkurs zostaje zawieszony (ale tematyka zadań się nie zmienia). Kolejni propagandyści Kremla fałszywie oskarżają Polskę komentując szerzone wcześniej przez Rosję kłamstwa o naszych planach zagarnięcia zachodniej Ukrainy - powiedział w czwartek PAP rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn. Żaryn podkreślił, że rosyjska propaganda stale prowadzi dezinformacyjną operację przeciwko Polsce, a kolejni propagandyści komentują szerzone przez Kreml kłamstwa dotyczące rzekomych planów ataku Polski na zachodnią Ukrainę. Nowe osoby biorące udział w działaniach Moskwy oskarżając Polskę powołują się na tezy szefa rosyjskiego wywiadu Siergieja Naryszkina, który od dawna aktywnie atakuje Polskę i kolportuje dezinformacyjny przekaz o zamierzonej agresji - podkreślił. "Obecne przekazy propagandowe traktują kłamstwo o chęci ataku Polski na Ukrainę jako potwierdzony fakt, skupiając się na interpretowaniu jego znaczenia. To typowe dla kolejnej fazy działań dezinformacyjnych - legitymizowanie pierwotnych kłamstw przeciwko Polsce" - wyjaśnił w rozmowie z PAP Żaryn. Powiedział, że Rosja przykłada bardzo duże znaczenie do prowadzonej przeciwko nam operacji dezinformacyjnej od wielu tygodni nagłaśniając kłamstwa pokazujące, że Polska zagraża Ukrainie. Oczernianiem Polski jest również prezentowanie naszego kraju jako podżegacza wojennego, który chce wciągnąć Zachód w wojnę z Rosją - przypomniał. Obecnie rosyjskie media propagandowe omawiają komentarz "eksperta wojskowego" Aleksandra Artamonowa. "W jego ocenie Polska zamierza zaatakować Ukrainę i anektować jej zachodnie ziemie, a jest zainteresowana atakiem na Ukrainę z uwagi na historię" - wskazał Żaryn. "Jednocześnie Artamonow przekonuje, że +Polska chce wszystkiego+ - czyli odzyskać ziemie w Ukrainie i +zachować te uzyskane po II wojnie światowej na zachodzie+" - zaznaczył. Rzecznik dodał, że kłamstwa dotyczące Polski "ekspert" wykorzystuje w apelu do władz w Moskwie, by Rosja prowadziła dalej wojnę przeciwko Ukrainie. W ocenie komentatora tylko w ten sposób uniknie się wojny, jaką rzekomo szykuje Polska. "Również inny propagandysta Aleksander Kostin przekonuje, że to Polska jest zagrożeniem dla Ukrainy. Jako dowód agresywnych zamierzeń naszego kraju wskazuje to, że w jego ocenie polska armia jest bardzo silna" - wyjaśnił w rozmowie z PAP Żaryn. Wskazał, że w ten sposób Kostin przekonuje, że zarówno siła polskiej armii jak i obecność Polski w NATO są elementami, które sugerują, że nasze władze mają wrogie wobec Ukrainy plany - w jego ocenie Polska z łatwością wkroczy na zachodnią Ukrainę. "Kłamstwa Kostina są powszechnie cytowane przez rosyjską propagandę, która prowadzi stałe działania przeciwko Polsce. Nagłaśniana jest również opinia kolejnego kłamcy - Borisa Rozhina" - powiedział PAP rzecznik. "Rozhin oczernia Polskę, przekonując, że scenariusz ataku Polski na Ukrainę to nie +puste gadanie+, ale +realność+. W jego ocenie Wojsko Polskie nie wkroczyło dotąd na Ukrainę tylko z powodu nacisków USA" - przekazał Żaryn. "Kłamliwie sugeruje on, że Polska zaatakowałaby Ukrainę, gdyby tylko mogła" - dodał. Rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych powiedział PAP, że w działania przeciwko Polsce włącza się także inny "ekspert" na usługach Kremla - Nikita Mendkovich. "Również on oskarża Polskę o chęć ataku na Ukrainę, przekonując, że NATO i Unia Europejska z uwagi na niechęć do Rosji zaakceptują te działania" - powiedział. Agresja Rosji na Ukrainę trwa 148 dzień - od pięciu miesięcy. Rozpoczęła się 24 lutego. Załączniki Szkoły biorące udział w programie „Szkoła dostępna dla wszystkich”- UNICEF (ASA). Województwo warmińsko-mazurskie Data: 2023-11-15, rozmiar: 15 KB Czytaj więcej o: Regionalna konferencja w Nidzicy pt. „Dostępność- jakość- wsparcie… Dodano: | 22:28 Na zdjęciu: W poniedziałek lekcji nie będzie. Fot. JW Zakończyły się niedzielne rozmowy w sprawie strajku nauczycieli. Rząd porozumiał się się z Solidarnością, ale nie ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych. To oznacza, że w poniedziałek ma rozpocząć się protest. – To dobra propozycja dla nauczycieli. Rząd zdaje sobie sprawę, że wieloletnie zaniedbania w oświacie trzeba redukować – powiedziała podczas konferencji prasowej po zakończeniu rozmów Beata Szydło. Z jej wypowiedzi wynika, że nie zamierza proponować nauczycielom nic nowego. Propozycja rządu zakłada łącznie prawie 15 proc. podwyżki w 2019 r., skrócenie stażu i ustalenie kwoty dodatku za wychowawstwo nie mniejszego niż 300 zł. Była premier przedstawiła też propozycję nowego paktu społecznego dla oświaty, zakładającego zmiany systemowe i wzrost wynagrodzeń, ale przy jednoczesnym zwiększeniu pensum, co ma – zdaniem ZNP i Forum ZZ – doprowadzić do zwolnień. – Rząd nie zgodził się na propozycje ZNP i Forum ZZ . Zgodnie z uchwalą ZG ZNP od zaczynamy strajk!! – napisał na twitterze prezes ZNP Sławomir Broniarz. Strajk rozpocznie się w poniedziałek, 8 kwietnia i ma trwać do skutku. Przypomnijmy, że w dniach 10-12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny, 15-17 kwietnia – egzamin ósmoklasisty, a od 6 maja – egzaminy maturalne. W Bydgoszczy prawie wszystkie placówki biorące udział w sporze zbiorowym zadeklarowały uczestnictwo w strajku. Oto ich lista [kliknij]. Ile szkół będzie protestować i w jakim wymiarze, dowiemy się w poniedziałek rano. About Latest Posts Redaktor naczelny portalu Chce tworzyć portal, który przekazuje informacje najszybciej, ale także rzetelnie. Załączniki Szkoły biorące udział w programie „Szkoła dostępna dla wszystkich”- UNICEF (ASA). Województwo warmińsko-mazurskie Data: 2023-11-15, rozmiar: 15 KB Czytaj więcej o: Instrukcja wykazywania danych w SIO – uczniowie z terenu Ukrainy Opublikowano: | Kategorie: Edukacja, Prawo, Wiadomości z krajuLiczba wyświetleń: 356Państwowa Inspekcja Pracy w okresie wakacyjnym pieczołowicie sprawdza czy szkoły, które uczestniczyły w wiosennym strajku nauczycieli dopełniły formalnych obowiązków. A w przypadku stwierdzenia wątpliwości, inspektorzy kierują sprawę do prokuratury.„Prospołeczny” i „propracowniczy” rząd Prawa i Sprawiedliwości robi wszystko by zniechęcić pracowników oświaty do podejmowania działań na rzecz poprawy warunków pracy. Wykorzystuje do tego instytucje, która z założenia powinna dbać o przestrzeganie standardów zatrudnienia i chronić pracowników przed łamaniem ich praw. W miesiącach letnich armia inspektorów PIP, zamiast kontrolować nadmorskie jadłodajnie i ośrodki wczasowe, gdzie najczęściej dochodzi do przypadków brutalnego wyzysku, została skierowana do szkół, gdzie prowadzone są działania mające na celu wychwycenie błędów dyrektorów placówek przy zgłaszaniu sporów zbiorowych.„Inspektorzy pracy przeprowadzili 108 kontroli związanych z problematyką sporów zbiorowych w placówkach oświatowych. W związku ze stwierdzonymi nieprawidłowościami skierowali do pracodawców 20 wniosków w wystąpieniach i wydali trzy polecenia ustne. W pięciu przypadkach skierowali do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa” – powiedziała „Dziennikowi Gazecie Prawnej” Danuta Rutkowska, rzecznik prasowy głównego inspektora do kontroli jest art. 8 ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych ( z 2019 r. poz. 174 ze zm.), który obliguje pracodawcę do niezwłocznego podjęcia rokowań w celu rozwiązania sporu w drodze porozumienia i zawiadomienia o powstaniu sporu właściwego okręgowego inspektora zdaje sobie sprawę, że podczas spontanicznego dołączenia do strajku, wielu dyrektorów szkół nie było w stanie dopełnić tych wymagań. A zatem jest to słaby punkt nauczycielskiego ruchu oporu, w który postanowiono uderzyć teraz, kiedy w grę wchodzi kolejna akcja strajkowa. Przepisy Ministerstwa Edukacji Narodowej mówią, że jest to naruszenie przepisów ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych przez niedopełnienie obowiązków, za które może zostać nałożona kara grzywny i ograniczenia wolności. To właśnie resort edukacji nakazał PIP przeprowadzenie nie mają złudzeń – Państwowa Inspekcja Pracy nie kieruje się troską o ich dobro. „Postępowanie PIP to nic innego jak forma nacisku na nas, abyśmy nie zachęcali pracowników do protestów. Takie „naloty” sprawiają, że nauczyciele zaczynają wątpić, czy strajk jest legalny i czy może im coś w związku z tym grozić” – mówi Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Witkowicz, przewodniczący WZZ Solidarność-Oświata przyznaje racje rządowi, który domaga się przeprowadzenia pełnej procedury sporu zbiorowego przed ewentualnym strajkiem jesienią. „Dla nas istotne jest stanowisko resortu pracy, który uważa, że procedurę trzeba powtórzyć. Nie chcemy się narazić na zarzut, że zorganizowaliśmy we wrześniu nielegalny strajk. Będziemy więc szukać innych form zwrócenia uwagi na problemy płacowe nauczycieli” – PN Źródło: TAGI: Nauczyciele, PIP, Prokuratura, Represje, StrajkPoznaj plan rządu!OD ADMINISTRATORA PORTALUHej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym. Zapraszamy do udziału w Jesiennej Kinowej Kampanii Rowerowej do akcji przystąpiły 42 krakowskie szkoły biorące udział w STARS Rowerem do szkoły. Zasady akcji: Każde dziecko, które przyjedzie do szkoły na rowerze, hulajnodze, wrotkach, rolkach czy deskorolce w czasie trwania akcji … Continued
Przedszkole nr: 2, 7, 17, 26, 34, 36, 38, 40, 66, 72, 76, 86, 88, 89, 90, 101, 102, 106, 117, 118, 119, 122, 12, 126, 129, 130, 131, 155, 159, 192, 200, 215, 233Szkoła Podstawowa nr: 5, 7, 10, 38, 42, 51, 64, 83, 109, 110, 113, 125, 130, 138, 143, 162, 174, 189, 190, 194Gimnazjum nr: 37, 38, 41, 43, 46Liceum Ogólnokształcące nr: VI, IX, XX, XXV, XXXIZespół Szkół Ogólnokształcących nr 5Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych nr 9Zespół Szkół Ekonomii i Usług, Zespół Szkół Przemysłu Mody, Zespół Szkół Techniczno-Informatycznych, Zespół Szkół Samochodowych i Mechatronicznych, Centrum Zajęć Pozaszkolnych nr 2Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy nr 1Poradnia Psychologiczno-Pedagogicznana zdjęciu XXV LO
Działanie 10.1. Kształcenie i rozwój dzieci i młodzieży Poddziałanie 10.1.1 Edukacja ogólna. Projekt realizowany przez Stowarzyszenie Edukacja i Nauka w partnerstwie z Gminą Kozienice. TERMIN REALIZACJI: 1 października 2023 r. – 31 grudnia 2023 r. Projekt jest skierowany 50 do uczniów z klas I – VIII oraz 10 nauczycieli z 2 Skip to content Strajk szkolny 1906-1907 View Larger Image Agnieszka Krygier-Łączkowska W obronie ojczystego języka Strajk szkolny w latach 1906-1907 W Szamotułach strajk trwał 9 miesięcy: od 20 września 1906 roku do 25 czerwca 1907 roku. Najdłużej strajkowały dwie córki miejscowego szewca: Wiktoria i Maria Bochyńskie. Oprócz katolickiej szkoły elementarnej w Szamotułach strajk w naszym regionie objął swym zasięgiem szkoły w Kaźmierzu, Obrzycku, Ostrorogu, Wronkach, Dusznikach, Kąsinowie, Jastrowie, Gaju Małym, Bininie, Dobrojewie, Wielonku, Chełmnie, Orliczku i Popowie. W kulminacyjnym momencie strajkowało ok. 75 000 dzieci ze szkół zaboru pruskiego. Za ten pacierz w własnej mowie, Co ją zdali nam ojcowie, Co go nas uczyły matki, – Prusak męczy polskie dziatki! Wiersz, z którego pochodzi ten fragment, Maria Konopnicka napisała w związku z wcześniejszym i najbardziej znanym strajkiem polskich dzieci w obronie języka polskiego w nauczaniu religii i w modlitwach szkolnych, czyli strajkiem uczniów szkoły we Wrześni z 1901 roku. W 1906 roku strajki objęły około 950 szkół. Przebieg strajku, stosowane przez władzę metody wobec dzieci i rodziców były podobne jak we Wrześni. Szkoła na terenach zjednoczonych Niemiec, w tym w tzw. zaborze pruskim, działała na innych zasadach niż w okresie międzywojennym. Uchwalane zmiany w edukacji nie zawsze były wprowadzane równocześnie w całym państwie, nawet obok siebie mogły funkcjonować szkoły działające nieco inaczej. Najwyższą klasą w szkołach elementarnych (ludowych) była klasa I, uczniowie chodzili do niej zasadniczo do ukończenia 14 roku życia, kiedy to następowało tzw. „zwolnienie ze szkoły”, czyli koniec obowiązkowej edukacji. W gruncie rzeczy nie wiązało się ono z liczbą ukończonych klas, lecz właśnie z wiekiem uczniów. Jeśli ktoś za szybko przechodził do kolejnych klas, a nie osiągnął wymaganego wieku, w ostatniej (czyli w pierwszej) klasie mógł spędzić nawet kilka lat. Nie liczyła się wiedza, ale decyzja władz szkolnych, głównie rektora szkoły (dzisiejsza funkcja dyrektora) i inspektora szkolnego, sprawującego nadzór nad szkołami w danym powiecie. Czasem – karnie – uczniowie zatrzymywani byli w szkołach dłużej. Wspomniane „zwolnienie ze szkoły” następowało po Wielkanocy, bo wtedy właśnie kończył się rok szkolny i zaczynał następny. Uczniowie mieli wakacje w lipcu (tzw. żniwne), wracali do szkoły na sierpień i prawie cały wrzesień. Pod koniec tego miesiąca zaczynały się wakacje jesienne, zwane świętomichalskimi. Ul. Kapłańska, lata 1905-1918 Strajk w niektórych szkołach rozpoczął się jeszcze przed wakacjami żniwnymi, najwięcej uczniów przystąpiło do niego po zakończeniu wakacji świętomichalskich. W Szamotułach rozpoczął się kilka dni przed nimi. Informacje o strajku wyczytać można z pisanej odręcznie, oczywiście po niemiecku, kroniki katolickiej szkoły elementarnej w Szamotułach, czyli dzisiejszej Szkoły Podstawowej nr 2. Na początku lat 90. XIX w. powstał obecny budynek szkoły przy ul. Kapłańskiej, od 1889 roku funkcję rektora pełnił Franciszek Miękwicz. „W dniu 20 września rozpoczęły dzieci na religii wstrzymywać się od odpowiedzi po niemiecku. Z 1. klasy najpierw Władysław Ciężki i Bronisław Kaczmarek. Liczba strajkujących przybierała z każdym dniem. Rodzice oświadczali na piśmie, że nie zezwalają swym dzieciom na religii odpowiadać w języku niemieckim”. Chodziło nie tylko o odpowiadanie na lekcjach. W szkołach – aż do 1948 roku – naukę rozpoczynano poranną modlitwą. Wcześniej dzieci polskie odmawiać ją mogły w języku ojczystym, po polsku mogły też wypowiadać skierowane do nauczycieli pozdrowienie: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Szamotulscy uczniowie zapewne tak jak ich rówieśnicy z innych miejscowości odkładali na nauczycielską katedrę pisane po niemiecku podręczniki: katechizmy i historie świętych, w odpowiedzi na zadawane pytania milczeli lub mówili po polsku. Do wakacji jesiennych liczba strajkujących uczniów w szamotulskiej szkole z każdym dniem rosła, w ostatnim dniu 78 z ogólnej liczby 502 polskich dzieci w klasach I-IV (naukę religii po niemiecku prowadzono w Szamotułach w starszych klasach, czyli od IV do I). Składanie oświadczeń przez rodziców także było praktyką stosowaną we wszystkich szkołach, w których dzieci przeciwstawiały się nauczaniu religii w języku niemieckim. Rodzice powoływali się na swoją odpowiedzialność przed Bogiem i Kościołem za religijne wychowanie dzieci, wskazywali, że dzieci nie rozumieją przekazywanych po niemiecku treści. „Dziennik Poznański”, r. Ważną rolę w propagowaniu strajku odegrała polska prasa, w Wielkopolsce takie pisma jak „Orędownik”, „Dziennik Poznański”, „Przyjaciel Ludu”, „Goniec Wielkopolski”, „Praca” czy „Postęp”. W każdym numerze tych czasopism przez wiele miesięcy zamieszczano teksty zebrane pod wspólnym tytułem, np. „Walka o naukę religii” („Orędownik”) czy „W sprawie nauki religii („Dziennik Poznański”). W tamtych czasach nie stosowano doskonale znanej z czasów PRL-u cenzury prewencyjnej, polegającej na kontrolowaniu wszystkich przekazów przed ich publikacją i niedopuszczaniu do ukazania się treści niewygodnych dla władzy. Nie znaczy jednak, że istniała w tym czasie całkowita wolność słowa, gdyż redaktorom pism bardzo często wytaczano procesy o „podburzanie do nieposłuszeństwa wobec władzy szkolnej”. W październiku 1906 roku skazano – na przykład – na karę miesiąca więzienia Idziego Świtałę, ówczesnego redaktora pisma „Praca”, który później – krótko przed I wojną – związał się z Szamotułami, gdzie przez pewien czas pracował jako dentysta i zorganizował jedną z pierwszych drużyn skautowych w Wielkopolsce – drużynę im. księcia Józefa Poniatowskiego. Prasa informowała o tym, gdzie odbywa się strajk, z podziwem wyrażała się o strajkujących dzieciach, często podawano ich nazwiska. Niejednokrotnie pojawiał się też swego rodzaju narodowy szantaż, zamieszczano bowiem nazwiska ważnych w polskiej społeczności osób, których dzieci nie podejmowały strajku. Czytelnicy polskich gazet dowiadywali się z nich, jak powinno brzmieć składane przez rodziców oświadczenie i kto z ważnych osób występuje w obronie nauczania religii w języku polskim (np. Henryk Sienkiewicz w liście do cesarza Wilhelma II). Szczegółowo informowano o nakładanych przez władze szkolne karach. Wprowadzano zmiany w planie lekcji, a po południu strajkujący uczniowie musieli dwie lub trzy godziny spędzać w areszcie szkolnym, czyli pod opieką nauczyciela samodzielnie odrabiać dodatkowe wyznaczone na ten czas zadania, zwykle z języka niemieckiego. W październiku w prasie pojawiła się informacja, że nauczyciele z Szamotuł „nie chcą odsiadywać aresztu z dziećmi karanemi za opór przeciw niemieckiemu nauczaniu religii”, jednak inspektor szkolny Lindner szybko tę wiadomość zdementował. Na czas strajku zatrudniano dodatkowych nauczycieli, w Szamotułach aż trzech. „Dziennik Poznański”, r. i „Orędownik”, r. Zdarzały się kary cielesne – tzw. chłosta szkolna. Dziewczynki bito zwykle trzcinką po dłoniach, chłopców po pośladkach. Ten sposób karania był zresztą w tamtych i późniejszych czasach czymś normalnym. Ostatnią istotną karą wymierzaną uczniom było zatrzymywanie ich w szkole na kolejny rok (lub tylko grożenie taką możliwością). Kary te prowadziły do konfliktów z rodzicami uczniów. Rodzice nie chcieli wysyłać uczniów na dodatkowe godziny. Motywowali to zmęczeniem dzieci, tym, że – jeśli mieszkają daleko – nie zdążą wrócić do domu na obiad. Dzieci popołudniami miały też do wykonania różne obowiązki domowe i ich nieobecność źle wpływała na funkcjonowanie rodziny: „Rodzice nie mają nikogo, ktoby im bydło pasł” – donosił „Dziennik Poznański”. Jeśli dziecko nie stawiało się na dodatkowe godziny, rodzice byli karani za „zmudę szkolną”, czyli wagary, za każdy dzień otrzymywali mandat w kwocie 1 marki. Zdarzało się, że bardziej krewki ojciec odpłacał się nauczycielowi za bicie swojego dziecka. Prasa tak przed tym przestrzegała: „Trzeba koniecznie panować nad sobą, chociaż to trudno przychodzi do rozpaczy przywiedzionemu ojcu. Panom nauczycielom zaś radzimy w ich własnym interesie, by nie dolewali oliwy do ognia – kijem, bo w desperacji o nieszczęście nietrudno” („Dziennik Poznański”). Wielokrotnie zdarzało się, że ojcowie strajkujących dzieci byli zwalniani z pracy. Ostatnią – szczególnie drastyczną karą – było odbieranie dzieci rodzicom. W poszczególnych miejscowościach odbywały się wiece związane ze strajkami szkolnymi. Czasem władze do nich nie dopuszczały, zwykle jednak pojawiał się miejscowy komisarz policji i – kiedy uznawał, że naruszone zostały przepisy – wiec po prostu rozwiązywał. Tak stało się także pod koniec października w Szamotułach. Wiec przerwano w trakcie wystąpienia posła na sejm pruski hrabiego Macieja Mielżyńskiego, który – jak przedstawiła prasa – „kreślił barwnie i przekonywająco walkę ludu polskiego z wrogim systemem pruskim”. Najwięcej dzieci przystąpiło do strajku po wakacjach jesiennych. Wiązało się to ze zdecydowanym stanowiskiem, jakie zajął w tym czasie arcybiskup poznański i gnieźnieński (prymas) Florian Stablewski, wcześniej postrzegany przez niektórych jako zbyt ugodowy wobec władz zaborczych. 8 października arcybiskup podpisał orędzie do diecezjan, odczytane z wszystkich ambon 14 października, czyli w niedzielę przed powrotem dzieci do szkół. Oto jego fragment: „Tylko nauka religii w języku ojczystym zdolna jest młodociane serca urabiać, do poznania i miłości Boga zagrzewać i tworzyć podstawy silne i niewzruszone dla całego życia – na tem to stanowisku trwałem zawsze, jego wszędzie i wszelkiemi przysługującemi mi sposobami broniłem i na niem póki życia mojego mi stanie trwać będę”. Strajk po wakacjach jesiennych nabrał charakteru powszechnego, a orędzie prymasa, który zmarł pięć tygodni później, zostało uznane za jego testament polityczny. Widokówka z budynkiem szkoły katolickiej w Szamotułach, przed 1905 r. Dawna szkoła w Bininie. Zdjęcie Andrzej Bednarski, 2019 r. Wygląd klasy w szkole na terenie zaboru pruskiego. Ekspozycja w Muzeum Dzieci Wrzesińskich Okładka kroniki szkolnej prowadzonej do 1914 r. Obecnie kronika przechowywana jest w Szkole Podstawowej nr 2 w Szamotułach. Ilustracja z książki Mieczysława Jabczyńskiego Walka dziatwy polskiej z pruską szkołą, Poznań 1933. Wiersz opublikowany w „Dzienniku Poznańskim”, r. Relacje z wiecu w Szamotułach: „Orędownik”, r. i „Postęp”, r. Portret Floriana Stablewskiego (1841-1906), autor Bolesław Łaszczyński „Dziennik Poznański”, r. Zaświadczenie o udziale w strajku w szkole w Kąsinowie, wydane Wojciechowi Mańczakowi w 1939 r. Własność Piotr Mańczak. Wojciech Mańczak (1898-1978) – uczestnik strajku w szkole w Kąsinowie, wcielony do armii niemieckiej brał udział w 1. wojnie światowej, powstaniec wielkopolski – jeden z pierwszych ochotników z Szamotuł, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej. Kazimierz Mikołajczak (1997-1940) – jeden z inicjatorów strajku szkolnego w Jastrowie, wcielony do armii niemieckiej brał udział w 1. wojnie światowej, powstaniec wielkopolski, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej. Kapitan Wojska Polskiego, we wrześniu 1939 r. służył w Kowlu, aresztowany przez Sowietów, ofiara zbrodni katyńskiej. W kronice katolickiej szkoły elementarnej w Szamotułach można znaleźć zapis: „Na pierwszych godzinach religii po wakacjach jesiennych 19 października na niemieckiej religii 258 dzieci stawiło opór. Liczba strajkujących z dnia na dzień przybierała i wynosiła w dniu 29 października 395 dzieci (70%)”. Od tego dnia liczba strajkujących stopniowo się zmniejszała. Najdłużej – do 25 czerwca 1907 roku – strajkowały Wiktoria i Maria Bochyńskie, córki szewca. W 1930 roku Wiktorię po mężu Kozłowską zaproszono do szkoły na obchody 25-lecia walki o polską szkołę. Jak wynika z kroniki, w czasie największego nasilenia strajku dzieci biorące w nim udział po lekcjach śpiewały pieśni religijne przy krzyżu stojącym obok kolegiaty, a wieczorem – w październiku – uczestniczyły w nabożeństwie różańcowym. Klasa w Szkole Powszechnej im. Marii Konopnickiej, zdjęcie z 1938 r. Ówczesny rektor szkoły Franciszek Miękwicz kierował szkołą także w pierwszych latach po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, na emeryturę przeszedł z końcem września 1924 roku, po 55 latach pracy w zawodzie nauczyciela i 43 w szkole w Szamotułach. Żegnany był bardzo uroczyście przez władze Szamotuł z burmistrzem Konstantym Schollem, proboszcza Bolesława Kaźmierskiego i inspektora szkolnego Rosochowicza. Jak wielu nauczycieli-Polaków w czasie strajku 1906-1907 był w bardzo trudnej sytuacji, jako rektor szkoły musiał wprowadzać w życie trudne decyzje władz. Po latach nikt nie miał mu tego za złe, podkreślano jego dbałość o szkołę, obowiązkowość, a on sam wskazywał, jak ważne jest dążenie do zgody. Strajk – choć słuszny – okazał się przegrany. Represje ze strony władz w dłuższej perspektywie czasowej okazały się trudne do zniesienia dla polskich rodzin – psychicznie i materialnie. Prawie roczna walka polskich dzieci zatrzymała jednak dalszą germanizację nauczania religii. Najważniejszym skutkiem strajku było pogłębienie świadomości narodowej w najszerszych warstwach ludności, bo przecież strajkowano na bardzo wielu wsiach. Ponad dekadę po tych wydarzeniach duża część strajkujących wówczas dzieci inaczej niż poprzez milczenie na lekcjach i cierpliwe znoszenie nakładanych kar zawalczyła o polskość. Na przełomie 1918 i 1919 r. wielu z tamtych chłopców, teraz już dorosłych, poszło do powstania i wywalczyło wolność dla następnych pokoleń Wielkopolan. Agnieszka Krygier-Łączkowska2021-05-20T16:02:28+02:00Dlatego oddajemy do Państwa dyspozycji narzędzie, które pozwala odkrywać i rozwijać sportowe talenty. Dzięki stronie SportoweTalenty.pl nauczyciele wychowania fizycznego będą mogli z łatwością odkrywać i typować sportowe talenty oraz śledzić postępy uczniów, przeprowadzając proste testy sprawnościowe. Zanonimizowane wyniki
Zawieszenie strajku nauczycieli od soboty ogłosił ZNP. Nie wiadomo jednak, czy wszystkie szkoły przerwą protest. W czwartek szczecińscy nauczyciele przed Urzędem Miejskim usłyszeli zapewnienie wiceprezydenta Krzysztofa Soski, że uszczuplenia ich pensji za strajk zostaną rozłożone na cztery raty. Od trzech tygodni nauczyciele strajkują, od dwóch codziennie manifestują swe rozgoryczenie na ulicach miast. W czwartek przewodniczący ZNP poinformował, że od 27 kwietnia od godz. 6 rano związek zawiesza ogólnopolski strajk, lecz go nie kończy. – Wchodzimy w nowy etap, który będzie o wiele trudniejszy, ale etap, który pokaże nowe oblicze naszego protestu. Jesteśmy bowiem w połowie drogi, ale jednoznacznie mogę oświadczyć, że dzisiaj ani jutro, ani w kolejnych dniach nie podpiszemy porozumienia, które rząd zawarł z „Solidarnością” – dodał Sławomir Broniarz. – Panie premierze Mateuszu Morawiecki, dajemy panu czas do września. Czekamy na konkretne rozwiązania z pana strony. Zdaniem Broniarza strajk mógłby być prowadzony także w czasie matur, a rząd nie zdołałby zastąpić nauczycieli podczas tego egzaminu. Zaznaczył, że nauczyciele, dyrektorzy szkół i rodzice musieli wziąć na siebie odpowiedzialność za uczniów. Mówił: – W porozumieniu z uczniami, z rodzicami podjęliśmy decyzję o zawieszeniu strajku, by zapewnić uczniom warunki do zakończenia nauki, ale powtarzam: zawieszamy, ale nie kończymy protestu. Egzaminy maturalne powinny zacząć się 6 maja, a rok szkolny dla uczniów ostatnich klas szkół ponadgimnazjalnych kończy się 26 kwietnia. W czwartek Zachodniopomorskie Kuratorium Oświaty poinformowało, że spośród szkół, w których powinien odbyć się egzamin, ponad 60 proc. przeprowadziło rady klasyfikacyjne. Kuratorium podało, że klasyfikacji nie przeprowadzono do czwartku w 101 strajkujących szkołach, które kończą się maturą. Przeprowadzono ją w 72 szkołach. Według kuratorium na 274 licea i technika w województwie strajkują 173. Szczecińscy nauczyciele, którzy od 17 dni strajkują, walcząc o podwyższenie wynagrodzenia zasadniczego, w czwartek zorganizowali demonstrację pod magistratem. Do zgromadzonych wyszli Krzysztof Soska, zastępca prezydenta miasta, i Lidia Rogaś, dyrektor Wydziału Oświaty, którzy zaprosili do rozmów przedstawicieli zgromadzonych. – Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że wasza sytuacja jest trudna. Szukamy rozwiązań, które pozwolą na złagodzenie skutków finansowych strajku – powiedział Krzysztof Soska. – Jednak musimy działać zgodnie z prawem. Przedstawiciele nauczycieli zaproponowali, by należności wynikające z udziału w strajku zostały potrącone w rozłożeniu na cztery raty, począwszy od maja br., na co władze miasta przystały. Druga propozycja to finansowanie zajęć dodatkowych, które będą mogły odbyć się po zakończeniu strajku. Prezydent Piotr Krzystek mówił o tym rozwiązaniu podczas ostatniej sesji Rady Miasta. Zgodnie z nim, dyrektorzy szczecińskich placówek oświatowych będą mogli zorganizować zajęcia pozalekcyjne, za które będzie można zapłacić ze środków ujętych w tzw. planie budżetowym placówek. Będą je mogli poprowadzić zarówno nauczyciele, którzy obecnie strajkują, jak również ci, którzy nie przyłączyli się do strajku. Obie propozycje zostały zaakceptowane przez osoby biorące udział w spotkaniu. ©℗ Elżbieta KUBERA Fot. UMSzkoły stały się głównym wektorem drugiej fali pandemii, w której co najmniej dwóch nauczycieli i jeden 20-letni uczeń zginęli tylko w ciągu ostatniego tygodnia.
Nie wiadomo, czy Adam Bodnar przyjmie propozycję ZNP, by zostać mediatorem w rozmowach rządu ze związkami. RPO ma wydać oświadczenie. Rząd zaprasza na negocjacje o 15, ale bez nowych propozycji. Broniarz zapowiada, że może rozmawiać tylko o podwyżce 2 x 15 proc. w 2019 r. Wg ZNP przeprowadzenie egzaminów gimnazjalisty nie oznacza przerwania strajku szkoły Piotr Pacewicz, Czy propozycja zgłoszenia Adama Bodnara jako mediatora w rozmowie związków z rządem była z nim uzgodniona? Nam powiedział tylko, że wkrótce wyda oświadczenie. Sławomir Broniarz, szef ZNP: Nie, nie była. To nasza propozycja. Rzecznik Praw Obywatelskich zabierał głos w sprawie wyznaczenia egzaminatorów z zewnątrz na egzamin gimnazjalisty i potem ośmioklasisty. Uznał, że rozporządzenie ma wady prawne i mogłoby być podstawą do unieważniania egzaminów. Ale przede wszystkim Adam Bodnar reprezentuje i broni praw obywatelskich wszystkich 0bywateli i obywatelek. Jest też wielkim społecznym autorytetem, nie mamy wielu takich jak on. A pomoc, by wyjść z tego impasu impasu leży w interesie ogromnej grupy obywateli: nauczycieli, uczniów, ich rodzin, wielu milionów ludzi. Jak oceniacie zasięg strajku? Trzy czwarte placówek, to właściwie strajk powszechny. Cieszymy się z solidarności międzyludzkiej, ponad przynależnością związkową, ponad sympatiami partyjnymi. Za nauczycielami stanęli podczas negocjacji samorządowcy i pracodawcy, odezwały się różne środowiska. Najważniejsze dla nas, że masowo poparli strajk rodzice. Dostajemy zewsząd informacje, że rodzice rozumieją powody strajku, wierzą w siłę nauczycieli i wierzą w to , że ten strajk może zapoczątkować prawdziwie dobrą zmianę w polskiej edukacji. Jakie są warunki brzegowe przystąpienia do dzisiejszych rozmów z rządem? Chcemy wrócić do stołu, na którym leży nasza propozycja podwyżki 30 proc. w dwóch ratach po 15 proc. od stycznia i od września 2019. Ale ma rozmowy dziś o 15 idziecie. Jeżeli rząd znowu będzie chciał tylko rozmawiać o swojej propozycji, a tak wynika z wypowiedzi wicepremier Szydło? Propozycja rządowa – skomplikowana i nieprzemyślana reforma całego systemu pracy i płacy nauczycielskiej, co wymagałoby zmiany Karty Nauczyciela i jest do negocjacji na wiele lat – została odrzucona przez nauczycieli, którzy w poniedziałek podjęli strajk. Rozmowa o niej nie ma w tej chwili sensu. Pracownicy trzech czwartych placówek oświatowych nie przyjęli jej, my tym bardziej nie możemy. A gdyby rząd powiedział: rozmawiajmy o waszych podwyżkach, ale w kontekście większej reformy? Chcemy wrócić do propozycji negocjacyjnej, która złożyliśmy ustępując dwukrotnie z początkowego żądania 1000 zł podwyżki dla każdego pracownika oświaty. Jeżeli tak się nie stanie, to rozmowy skończą się tak jak w niedzielę, czyli niczym. Nie licząc oczywiście porozumienia rządu z „Solidarnością”, które oburza związkowców z „Solidarności”. Może się jutro (w środę) okazać, że trzydniowy egzamin gimnazjalisty jednak zaczął się w wielu szkołach. Czy dla ZNP będzie to oznaczało porażkę strajku? Nie. Rząd prowadził taki prawny bypass, czyli rozporządzenie pozwalające przeprowadzenie egzaminów przez osoby z uprawnieniami pedagogicznymi, ale nie będące nauczycielami danej szkoły i w ten sposób MEN chce umożliwić zorganizowanie egzaminów niezgodnie z prawem. Ale są szkoły – biorące udział w strajku – które zapowiadają, że egzamin przeprowadzą. Czy dla ZNP oznacza to koniec strajku w takiej placówce? Nie. Codziennie rano nauczyciele podpisują listę strajkową i sami podejmują decyzję o swym uczestnictwie. Wiemy, że wielu nauczycieli ma dylemat, co zrobić z egzaminem i chciałoby pójść uczniom na rękę. Ale silna jest też grupa nauczycieli, którzy uważają, że strajk to strajk, polega na niewykonywaniu pracy, także takiej, jak przeprowadzanie egzaminu. Czy władze ZNP wydadzą jakieś stanowisko, instrukcję, czy choćby sugestię? Na razie nie. Zbieramy informacje. Strajk trwa. Piotr Pacewicz Naczelny Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".Głównym organizatorem akcji jest Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, które z wielkim zaangażowaniem wspiera szkoły biorące udział w akcji, udostępniając wiele materiałów upamiętniających powstanie w getcie warszawskim. W bieżącym roku uczniowie mogli obejrzeć wyjątkową premierę filmu „Zdążyć przed Panem Bogiem”. Mity, kłamstwa, zastraszanie i obrażanie czyli polityka informacyjna rządu i partii Liczba strajkujących placówek Od pierwszego dnia strajku rząd próbował dezinformować opinię publiczną umniejszając liczbę strajkujących placówek i liczbę osób biorących udział w strajku. MEN podawało, że do strajku przystąpiło 48,5% szkół. Miało to świadczyć o słabym poparciu dla strajku. Podanie liczby mniejszej niż 50% pozwoliło telewizji publicznej ogłosić, że „ponad połowa szkół nie przystąpiła do strajku”. Inne liczby podawał ZNP. Według niego do strajku przystąpiło około 70% placówek. Rozbieżność danych, oprócz złej woli, mogła pochodzić z innego sposobu liczenia ogólnej liczby szkół i przedszkoli przez ministerstwo i ZNP. MEN część szkół liczyło podwójnie a nawet wielokrotnie, uwzględniając w statystykach typy szkół, np: technika, szkoły zawodowe i licea wchodzące w skład jednego pracodawcy – zespołu szkół. Dzięki takiej arytmetyce ministerstwo mogło podważać zarówno słowa związków zawodowych, jak i ograniczać mobilizację i poczucie solidarności wśród nauczycielek i nauczycieli. Zbieranie danych o strajkujących Już 10 kwietnia Ministerstwo Edukacji Narodowej przez zespół obsługujący bazę danych o edukacji - System Informacji Oświatowej (SIO) - nakazało dyrektorom szkół wpisanie do rejestru osoby biorące udział w strajku, wraz z datami ich „nieobecności” w szkole. Przez dyrektorów, nauczycielki i nauczycieli było to odczytane jako próba wywołania strachu przed ewentualnymi konsekwencjami za udział w strajku. 12 kwietnia Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych uznał to za działanie bezprawne, ponieważ prawo regulujące funkcjonowanie tej bazy zawiera katalog zamknięty rejestrowanych powodów „nieobecności”, a strajk nie jest jedną z nich. Ze swojej strony pragniemy dodać, że strajk nie stanowi nieobecności w pracy, a jedynie odmowę jej wykonywania. Podczas strajku wymagana jest obecność w miejscu pracy [1], sporządza się listy obecności, pracodawca ma zapewnić bezpieczeństwo strajkujących osób, co więcej, nawet wypadek podczas strajku jest uznawany za wypadek przy pracy. Trudno więc strajkującą osobę uznać za nieobecną. Jedno prawo tworzymy inne omijamy – czyli nowe metody zwalczania strajku nauczycielek i nauczycieli Inspekcja Pracy w akcji Do zastraszenia strajkujących rząd próbował też wykorzystać instytucję powołaną w celu ochrony pracujących. Ponieważ spór zbiorowy musi być zgłoszony do inspekcji pracy, MEN na chwilę przed strajkiem zaczęło wysyłać inspektorów do szkół w celu sprawdzenia, czy toczy się w nich spór zbiorowy. Oczywiście inspekcja pracy nie ma prawa badać legalności strajków, może jedynie ukarać dyrektora placówki za niezgłoszenie sporu zbiorowego. Jednak odgórne polecenie wysłania inspekcji do szkół było kolejnym sposobem na dezinformację, sianie paniki oraz zastraszenie dyrektorów placówek, którzy w większości popierali żądania protestujących. Sami inspektorzy skarżyli się prasie, że czują się wykorzystywani oraz sprzeciwiali się temu, by inspekcja pracy była traktowana jako narzędzie polityczne stosowane w celu zwalczania strajków. Powoływanie komisji egzaminacyjnych Jeszcze przed strajkiem, bo już 2 kwietnia, minister edukacji zmieniła zasady powoływania komisji egzaminacyjnych dla egzaminów prowadzonych w szkołach podstawowych oraz gimnazjach i liceach na wypadek „trudności w sformowaniu zespołu złożonego z nauczycieli danej placówki” - chodziło oczywiście o trudności spowodowane strajkiem. Nowe rozporządzenie pozwoliło powoływać do komisji egzaminacyjnych osoby niepracujące w danej szkole, w tym osoby niebędące nauczycielami, a jedynie posiadające uprawnienia pedagogiczne. Jednocześnie to samo rozporządzenie zmieniło maksymalną liczbę uczniów przypadających na jednego egzaminatora pomocniczego – z 20 do 25, co pozwoliło angażować mniej obsługi do przeprowadzenia egzaminów. Dzięki nowym przepisom w trakcie egzaminu gimnazjalnego w dniach 10-12 kwietnia strajkujących nauczycieli zastąpiły osoby na emeryturze, księża, katecheci, siostry zakonne, urzędnicy, strażnicy miejscy, a także strażacy, leśnicy i przedstawiciele służby więziennej. Dopuszczanie do matury przez dyrektorów a nawet samorząd W związku ze zbliżającymi się maturami i niebezpieczeństwem ich przesunięcia, premier Morawiecki ogłosił, że wprowadzi przepisy, dzięki którym „w szkołach, w których rady pedagogiczne nie podejmą decyzji o dopuszczeniu do matur, prawo to będzie przysługiwać dyrektorowi. A jeśli i rada i dyrektor nie będą chcieli podjąć takich decyzji, to takie decyzje podejmie samorząd”. Próbując odebrać część ważnych kompetencji nauczycielkom i nauczycielom, premier próbował zmniejszyć siłę przetargową strajkujących, jako „zbędnych” w procesie edukacji, którego częścią jest wystawianie ocen, klasyfikacja i egzaminowanie. Kpina z przetargu zbiorowego – Okrągły Stół Edukacyjny Po 10 dniach strajku, 18 kwietnia, premier Morawiecki postanowił powołać nowe, nieumocowane prawnie ciało w celu rozstrzygnięcia trwającego sporu wokół zarobków nauczycielek i nauczycieli oraz kształtu edukacji – Okrągły Stół Edukacyjny. Do udziału w obradach okrągłego (fizycznie prostokątnego) stołu zaproszeni zostali: trzy biorące udział w sporze zbiorowym centrale: Solidarność, FZZ i ZNP oraz liczne przypadkowe organizacje i osoby, 5 wylosowanych nauczycieli, 5 przedstawicieli partii, Kancelaria Prezydenta, organizacje rodziców, związki samorządów, organizacje pozarządowe, a także pojedynczy eksperci, tacy jak Ewa Łętowska, Michał Kleiber, Andrzej Waśko, Henryk Domański. Warto podkreślić, że wszystkie zaproszone związki zawodowe, w tym Solidarność, odmówiły udziału w tym przedsięwzięciu. Pierwsze posiedzenie „okrągłego” stołu odbyło się dzień po zawieszeniu strajku – 26 kwietnia. Do końca roku szkolnego stół, cały czas bez związków zawodowych, obradował jeszcze trzy razy – 30 kwietnia, 10 maja i 17 czerwca. Podsumowanie Największa mobilizacja polskiego świata pracy od 1989 roku przestraszyła rząd na tyle, że zaczął on stosować nowe, niestosowane do tej pory środki w celu zwalczenia strajku. Obok „klasycznego” zastraszania, grania na emocjach, próby skompromitowania strajkujących i próby przeciągania trwania strajku, w celu zadania jak największych strat finansowych pracownikom, rząd posłużył się metodą ekspresowej zmiany prawa oraz ominął ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych w celu złamania strajku. Zmiana przepisów ad-hoc dotyczących sposobu klasyfikowania uczniów i przeprowadzania egzaminów odebrała strajkującym osobom ich uprawnienia, a tym samym uderzyła bezpośrednio w ich siłę przetargową – kwalifikacje do prowadzenia procesu edukacji. Okrągły Stół Edukacyjny to niespotykana do tej pory próba odejścia od ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Pamiętać warto o tym, że mimo bojkotu przez związki zawodowe i zakończenia strajku, stół obraduje nadal i bez udziału przedstawicieli pracownic i pracowników podejmuje ustalenia z rządem. Taktyki te rząd może stosować w przyszłości i są one bardzo niebezpieczne dla wszystkich sektorów, zwłaszcza pracowników sfery budżetowej. Warto być na nie przygotowanym. Katarzyna Rakowska / Warszawska Komisja Środowiskowa Przypisy: [1] Kwestia tego, czy podczas strajku wymagana jest obecność w pracy nie jest jednoznaczna. Jak wskazuje Piotr Krzyżaniak z Grupy Roboczej ds. Prawnych OZZ IP: Pogląd, że "podczas strajku wymagana jest obecność w pracy i sporządza się listy obecności" jest całkowicie niezgodny z tym, co w doktrynie prawa pracy uznaje się za pogląd większościowy, a do niedawna za konsensus. Do niedawna, bo pogląd odmienny zgłosił niedawno współpracujący ze strajkującymi nauczycielami K. Lisowski. K. Lisowski w swojej opinii pod tyt. Wynagradzanie nauczycieli oraz pracowników szkoły za okres strajku” (publikowanej jako „komentarz praktycznych” w: LEX/el 2019 ) wskazał, iż „[w]arunkiem nieodzownym przystąpienia do strajku jest jego obecność w zakładzie pracy(podpisanie listy) - z jednoczesnym powstrzymaniem się pracownika od wykonywania pracy”. Autor nie przedstawił jednak żadnych dowodów na udowodnienie tej tezy. Taki pogląd wymagałby dodatkowej argumentacji (której w opinii tej brak), bo nie wynika on literalnie z art. 17 ust. 1 Zgodnie z tym przepisem strajk polega na zbiorowym powstrzymywaniu się pracowników od wykonywania pracy w celu rozwiązania sporu dotyczącego interesów wskazanych w art. 1 Ustawodawca nie przesądza na czym polegać ma „powstrzymanie się od pracy”. W literaturze dotąd problem stawienia się pracownika w pracy rozważano przede wszystkim w kontekście wykazania gotowości do pracy – a więc przeciwstawiano to zachowanie strajkowi. Tak np. dr hab. M. Kurzynoga w swojej książce pod tyt. Warunki legalności strajku (LEX 2011) wskazywała (za W. Kuleszą), że „[o]becność strajkujących w miejscu zatrudnienia jest co najmniej konkludentnym zachowaniem, wyrażającym gotowość świadczenia pracy, gdy cele strajku zostaną osiągnięte”. W komentarzu do art. 17 ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, dr J. Żołyński (WKP 2012), wprost wskazuje, że „[u]dział w strajku uchyla konieczność ewidencjonowania czasu pracy, potwierdzania obecności w pracy oraz obowiązek stawienia się do pracy w miejscu wskazanym przez pracodawcę”. Natomiast prof. H. Lewandowski, w swoim komentarzu do tego przepisu (LexisNexis 2001), wskazuje na możliwość – nie zaś na obowiązek – pozostawania na stanowisku pracy podczas strajku. Zresztą ten pogląd jest motywowany tym, iż w doktrynie zdarzały się głosy całkowicie negujące możliwość pozostawania w miejscu pracy pracownika podczas strajku. Z tych też powodów wielu autorów podkreślało, iż przyjście do pracy podczas strajku nie zawsze jest jednoznaczne z ograniczeniem kierownika zakładu pracy w pełnieniu swoich obowiązków (art. 21 ust. 1 a mówiąc proście nie zawsze musi oznaczać strajk okupacyjny, którego legalność budzi do dziś wiele kontrowersji. Przy próbie zdefiniowania strajku w oparciu o art. 17 podkreśla się iż chodzi tu nie tylko o zbiorowe powstrzymanie się od pracy ale także o brak gotowości do jej świadczenia. Tak definiował strajk prof. B. Cudowski w swojej książce Spory zbiorowe w polskim prawie pracy (Białystok 1998, s 126), obecnie tak definiuj go dr hab. A. Tomanek w komentarzu pod red. prof. Baran (WKP 2019). Chodzi o to, że stawienie się do pracy jest zwykle uważane za przejaw gotowości do świadczenia pracy. Stąd też przy przyjściu pracownika do pracy podczas strajku występuje problem rozpoznania jego intencji. Z takim problemem mierzył się Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 7 września 2005 r. o sygn. II PK 390/04 (LEX nr 188096). Ostatecznie sąd stwierdził w tamtych przypadku, że w zastanych tam okolicznościach mimo trwania sporu zbiorowego okupowanie przez pracowników stołówki zakładowej nie było strajkiem, bo z ich zachowania wynikało, że chcą dopuszczenia do pracy. Oczywiście każdy taki stan faktyczny wymaga odrębnej oceny. Powyższe wskazuje, iż stawienie się w miejscu pracy wbrew twierdzeniu K. Lisowskiego nie jest obowiązkiem pracownika biorącego udział w strajku. Jako że pracownik taki nie wyraża gotowości do świadczenia pracy, to również nie musi wykonywać żadnych działań wynikających z tej gotowości, a więc także nie musi stawiać się do pracy. Mają racje ci autorzy, którzy jak np. prof. A. M. Świątkowski (komentarz pod red. Wratnego, Legalis 2009) czy prof. H. Lewandowski (LexisNexis 2001) wskazują na stawienie się w zakładzie pracy podczas strajku jako na działanie dodatkowego, co służy wsparciu żądań wysuniętych w sporze zbiorowym. Oczywiście rozumiem intencję K. Lisowskiego, który wskazując na obowiązek stawienia się w miejscu pracy pracownika w czasie strajku, chciał przedstawić dodatkowy argument na wsparcie tezy, iż do wyliczenia świadczeń przysługującym nauczycielom za czas strajku nie ma zastosowania rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 29 maja 1996 r. w sprawie sposobu ustalania wynagrodzenia w okresie niewykonywania pracy…. (tekst jednolity 2017 poz. 927). Moim zdaniem jest to argument niesłuszny, a dla wykazania że to rozporządzenie nie ma tu zastosowanie wystarczy już tylko treść par. 1 i 2 tego rozporządzenia. Po prostu to rozporządzenie stosuje się tylko do opisanych tam sytuacji a o uczestnictwie w strajku mowy tam nie ma! cxJMsJG.